Plotki – psotki – anegdotki:
Działania pod publiczkę
Ostatnio wpadły mi w ręce Fakty.wwl z wywiadem z naszym burmistrzem. Wywiad, jak to wywiad. Długi, jednostronny i specjalnie dla czytelników. Ale zafrapował mnie tytuł: „Działania pod publiczkę” – ponieważ w wywiadzie nie pada takie określenie, czytelnik może mieć na koniec wątpliwości, czy z tą publiczką to na pewno chodzi o radnych, czy może przewrotnie – o burmistrza? Wszakże nie od dziś wiadomo, że dziennikarze potrafią być złośliwi.
Statuty i postulaty
Żeby nie było, że nie lubię naszego pana burmistrza, to „doczepiam się” i do państwa radnych. Kiedyś na jakimś spotkaniu dostałem ulotkę, z której wynika, że radni powinni spotykać się ze swoimi wyborcami nie rzadziej niż dwa razy w roku. Co więcej – „nie rzadziej niż raz na kwartał radni winni przyjmować w swoich okręgach wyborczych w terminie i miejscu podanym uprzednio do wiadomości wyborców osoby, które chciałyby złożyć skargi i wnioski czy postulaty”. Za uchylanie się od tych obowiązków radny może dostać upomnienie. Tak mówi statut naszej gminy. A co mówią na to radni? Czytając Stację Tłuszcz widzę, że część radnych wypełnia te zobowiązania. O innych nie wiem, ale że nie mieszkam w ich okręgach, to i nie chcę wyrokować. Mam jednak tutaj skromną nadzieję, że Stacja Tłuszcz wkrótce popełni jakiś artykuł w tej sprawie.
Najwyższe Centrum Kontroli
I znów prasa lokalna. Tym razem w samorządowym miesięczniku Nowy Tor pan redaktor – dyrektor „przełożył przez kolano” jedno z lokalnych stowarzyszeń. Mimo, że umowy i faktury produkowane przez to stowarzyszenie dosłownie, jak to się mówi – wiszą w internecie dostępne dla wszystkich, pan dyrektor być może dla dobra swojego artykułu ten fakt pominął, by w zamian pisać coś o rzucaniu kamyczkami i ukrywaniu przed „przeciętnymi obywatelami” wspomnianych dokumentów. Postanowiłem więc sprawdzić, jak się sprawy w rzeczywistości mają. Wniosek: póki co strona tego stowarzyszenia zawiera więcej informacji finansowych niż strona Centrum Kultury. Może to więc o to chodzi w całej awanturze? Zwykła zazdrość? W końcu nic, co ludzkie, nie jest nam obce… Ale jakby się rzeczy nie miały – teraz wszakże my „przeciętni obywatele” niecierpliwie czekamy na faktury i umowy pana dyrektora.
Chochoł
Komentarze do artykułów: