WYWIAD: KOBIETY POTRZEBUJĄ CIEPŁYCH KSIĄŻEK I MĄDRYCH MĘŻCZYZN

Dodane w:: Numer 45 (kwiecień) 2011 |

Małgorzata Kalicińska (fot. archiwum pisarki)Tylko u nas znana pisarka Małgorzata Kalicińska opowiada o mężczyznach swojego życia, o budowie nowego domu w okolicach Tłuszcza i o podróży do Korei Południowej.

Spotkanie z popularną pisarką Małgorzatą Kalicińską zorganizowane w ramach 17 Tłuszczańskich Biesiad z Książką zgromadziło w sali widowiskowej Domu Kultury spore grono jej oddanych czytelniczek. Panów było niewielu, choć to im właśnie pani Kalicińska poświęciła swą ostatnią powieść „Zwyczajny facet”. Chciała napisać o mężczyznach – ofiarach przemocy, głównie terroru psychicznego ze strony partnerek. Powieść jest zapisem historii małżeństwa Wieśka i Joanny, które rozpada się z powodu powtarzających się przez wiele lat niekontrolowanych wybuchów agresji żony. To temat rzadko poruszany w naszej literaturze, zwykle czytamy o przemocy, której ofiarami są kobiety. Pisarka nie ukrywa, że odzew ze strony czytelniczek nie był entuzjastyczny- wiele z nich zarzuciło jej, że staje po stronie mężczyzn, że zdradza ich interesy. Odezwało się też jednak kilka, które szczerze przyznały, że w zachowaniach głównej bohaterki, Joanny, odnalazły swoje własne błędy. Niektóre zdecydowały się na terapię.

Cała twórczość pani Małgorzaty Kalicińskiej budzi żywe emocje i dało się to odczuć w czasie spotkania w Tłuszczu. Czytelniczki chciały wiedzieć, jak powstawały ich ulubione powieści z serii mazurskiej, którą zapoczątkował „Dom nad rozlewiskiem”. Pani Małgorzata raz jeszcze opowiedziała o dramatycznych dla niej wydarzeniach sprzed sześciu lat, kiedy straciła w ciągu kilku miesięcy dorobek swojego życia i ukochany dom na Mazurach. Pisanie stało się wtedy dla niej rodzajem terapii, ucieczką w wymyślony, szczęśliwszy świat. Wtedy jeszcze nie wiedziała, że stanie się też jej nowym sposobem na życie.

Marianna Pszczółkowska: Jest pani przykładem kobiety, która potrafiła otrząsnąć się z poczucia klęski, goryczy bankructwa  i zacząć wszystko od nowa.

Małgorzata Kalicińska: Trwało to długo i było mi ciężko. Siedziałam sama na Mazurach pilnując majątku wystawionego na sprzedaż i na zamówienie córki zaczęłam spisywać dzieje własnej rodziny. Wróciłam do „ świata lat dziecinnych” spędzonych na Saskiej Kępie w Warszawie, do czasów beztroskich zabaw na podwórku, pierwszych przyjaźni. Historie z czasów mojego dzieciństwa uzupełnione fotografiami sprzed pięćdziesięciu lat były moim pierwszym „dzieckiem” w sensie literackim. Ukazały się później jako „Fikołki na trzepaku”. Namawiam wszystkie swoje czytelniczki, aby wykonały podobną pracę. Takie kroniki rodzinne za kilkadziesiąt lat staną się źródłem wiedzy nie tylko o ich rodzinach, ale też niepowtarzalnym świadectwem naszych czasów.

Co dobrego wydarzyło się ostatnio w Pani życiu?

Dzieje się mnóstwo pozytywnych rzeczy. Udało mi się dobrze rozwieść z pierwszym mężem i rozpocząć budowę nowego domu. Od roku jestem w szczęśliwym związku ze świetnym mężczyzną, a od sześciu miesięcy babcią. Nie zachowuję się być może jak typowa polska babcia, bo wkrótce po narodzinach wnuka odleciałam na kilka miesięcy do Korei, do swojego partnera, ale uważam, że posiadanie wnuków nie zwalnia nas kobiet z obowiązku i przyjemności dbania o własne życie uczuciowe.

Jak to jest z tymi mężczyznami?

Uważam, że dobrze być w dobrym związku z fajnym, kochanym mężczyzną, lepiej niż samotnie! No i kiedy wymieniam koła w swojej półciężarówce, czy planuję kolejne prace przy budowie domu, zwracam się właśnie do… mężczyzn! Połowa ludzkości to kobiety a druga – mężczyźni, jakże ich pomijać?

Małgorzata Kalicińska (fot. archiwum pisarki)Zawsze miałam szczęście do facetów. Mój cudowny tata rozumiał mnie lepiej niż mama. To jemu zwierzałam się z pierwszych miłości, on kupił mi pierwszy biustonosz, on był po mojej stronie w potyczkach z nauczycielami. Mam też świetnych braci i miałam bardzo udanego męża. Synowi, który niedawno został ojcem też trudno byłoby coś zarzucić. Jestem w związku z kolejnym interesującym mężczyzną. Myślę, że świat jest pełen cudownych facetów, a to, jacy nas otaczają zależy w dużej mierze od nas samych. Są tacy, jakich sobie wybierzemy.

Czy istnieje konkurencja między polskimi pisarkami?

Każda z nas pisze inaczej, dla każdej znajdzie się osobne miejsce na obszernej półce z tak zwaną kobiecą literaturą. To, że w ostatnich latach rozsypała się bania z powieściami dla kobiet świadczy o tym, jak wielkie było na nie zapotrzebowanie. To czytelnicy kreują popyt, to oni decydują o naszej popularności.

O czym będzie Pani następna książka?Małgorzata Kalicińska (fot. archiwum pisarki)

Jeszcze nie wiem. To, co zobaczyłam i przeżyłam w Korei jest jeszcze zbyt świeże, bym mogła o tym pisać. Jestem pod wrażeniem tempa, w jakim rozwija się ten nieznany nam zupełnie kraj. Koreańczycy pod wieloma względami wyprzedają nas. Mają sieć doskonałych dróg, ich stocznie produkują nowoczesne statki. Z rzeczy przyziemnych, choć bardzo istotnych odnotowałam wielką liczbę czystych, dostępnych dla każdego, bezpłatnych publicznych toalet. Pod tym względem chyba nigdy ich nie dogonimy. Nie zauważyłam też w Korei pazerności. Koreańczycy są bardzo pracowitym, cierpliwym narodem, który wie, że na dobrobyt trzeba zapracować. Chciałabym kiedyś o tym napisać. Niestety, wszystko nad czym pracowałam przez ostatnie miesiące wylądowało właśnie w koszu. Jestem pierwszym, bezlitosnym recenzentem swojego pisania.

Być może zamieszkanie w nowym domu zaowocuje przypływem twórczej weny?

Zawsze chciałam mieszkać na wsi. Lata spędzone na Mazurach uważam za najpiękniejsze. Jednocześnie cenię sobie życie rodzinne i chciałam, by moje dzieci mogły mnie często odwiedzać. Dlatego mój dom powstaje pod lasem, na wsi, ale niedaleko Warszawy. To moje nowe miejsce na ziemi nie jest też zbyt odległe od Tłuszcza. Życzenia udanych inspiracji twórczych złożone przez czytelników podczas tłuszczańskich Biesiad z Książką to na pewno dobra wróżba na przyszłość.

Dziękujemy za rozmowę i czekamy na nową sagę, tym razem… mazowiecką!

Rozmawiała: Marianna Pszczółkowska

 

Dom nad rozlewiskiemMałgorzata Kalicińska (ur. 1956 r.) zadebiutowała bardzo późno – dopiero w wieku 50 lat. Kiedy jej firma zaczęła upadać, chwyciła za pióro, by dać ujście negatywnym emocjom. Córce zawdzięcza to, że rozesłała swoje teksty do wydawnictw.

W 2006 roku zapraszając czytelników nad urokliwe, pełne ciepła i miłości rozlewisko, nie przypuszczała, że z tej literackiej gościny zechcą skorzystać setki tysięcy kobiet i mężczyzn spragnionych opowieści dających nadzieję i otuchę. Do tej pory zarówno „Dom nad rozlewiskiem”, „Powroty nad rozlewiskiem”, jak i „Miłość nad rozlewiskiem” sprzedały się w łącznym nakładzie przekraczającym 500 tysięcy egzemplarzy. W rankingach bibliotecznych plasują się w czołówce najchętniej wypożyczanych książek.

Reklama

Dodaj komentarz