(Nawiązanie do listu „Anonimy do kosza, radni do (współ)pracy”, ST 3/2011).
I oto proszę! Okazało się szybko, że sprawa anonimowych doniesień medialnych jest wciąż otwarta, bo istnieją w tej kwestii zasadnicze różnice między poglądami czytelników, a Redakcją „Stacji Tłuszcz”. Myślę, że warto wobec tego rozszerzyć dyskusję o anonimowych autorach wszelkich informacji, zachęcając innych czytelników „ST” do wypowiedzenia się w tej kontrowersyjnej sprawie, a wówczas być może powstanie miarodajna opinia o anonimach. Ja, osobiście jestem zdecydowanie przeciwna niepublikowaniu anonimów, a przede wszystkim anonimów omawiających sprawy mogące mieć istotne znaczenie w naszym miejsko – gminnym życiu. Zaniechanie publikacji takich materiałów i informacji tylko dlatego, że są anonimowe, byłoby dużym błędem, z poważnymi skutkami dla określonych ludzi. Trzeba pamiętać, że anonimy demaskujące zło, często o zasięgu społecznym, nigdy nie są wytworem chorej wyobraźni, czy tchórzostwa, tak bezwiednie przypisywanemu każdemu anonimowi, ale są najczęściej rozpaczliwą próbą naprawienia istniejącego i bez przeszkód pleniącego się zła. Znając psychikę ludzką trzeba otwarcie stwierdzić, że ludziom, którzy tak bezceremonialnie opluwają anonimowych informatorów, dane osobowe anonima są wcale niepotrzebne, bo i tak nic z tych danych nie wynika i absolutnie nie są one potrzebne do zajęcia się rozwiązywaniem poruszonego problemu w anonimowej informacji. O ile jednak apologeci jawności informacji uparcie trwają przy swoim, to wynika to z tego, że umysły ich opanowała zwykła ludzka chora ciekawość, a nie myśli zmierzające do zajęcia się problematyką ujętą w anonimowym materiale. A wiadomo jest przecież, że ciekawość ludzka, poza pewnymi dziedzinami, jak ciekawość wiedzy świata – nie zalicza się do dodatnich wartości człowieka i najczęściej graniczy z potępionym wścibstwem i jest powszechnie uznawana za – w myśl przysłowia – pierwszy stopień do piekła. W sytuacji anonimowych informacji obsesyjne zaprzątanie sobie głowy danymi autora, a ignorowanie wagi problemu naświetlonego w tej informacji jest rodzajem złej ciekawości, która może być tym niesławnym pierwszym stopniem do piekła. Niezwykle istotną sprawą w dyskusji o anonimach jest zazwyczaj nie branie pod uwagę faktu, z którego w przerażającej mierze wynika anonimowość. A wynika ona z prostej przyczyny, jaką jest konieczność skutecznego zabezpieczenia się przed, z reguły, nieuniknionymi represjami opisywanych osób, a nierzadko otworzenia nad sobą i swoją rodziną parasola bezpieczeństwa. Rozprawiając o prawie bytu anonimów, ani na chwilę nie zapominam o anonimach w złej wierze, które mają jedynie na celu kogoś zdyskredytować lub upokorzyć. Takie anonimy po konsultacjach powinny bezwzględnie wylądować w redakcyjnym koszu. Anonimy zaś, które nazwijmy tutaj anonimami pozytywnymi, powinny być szczegółowo analizowane i kwalifikowane do publikacji z myślą o ochronie czyjegoś interesu, zwłaszcza interesu społecznego. Działanie takie – jak się okazuje – nie będzie kolidować z prawem prasowym, dlatego w pełni popieram liberalne stanowisko Redakcji „Stacji Tłuszcz” w sprawie wykorzystywania przez Redakcję anonimowych materiałów lub korzystanie z anonimowych źródeł informacji.
A teraz zdań kilka o pracy radnych i ich współpracy z burmistrzem. Otóż, nie ulega żadnej wątpliwości, że dobra praca radnych, a jeszcze bardziej ich owocna współpraca z burmistrzem, powinna zawsze cechować wszystkich samorządowców. Jeśli jednak nie jest tak i coś iskrzy, i zgrzyta na linii Rada Miasta – burmistrz, należy bez przesadnych emocji szukać przyczyny tego iskrzenia. Poszukiwania te nie powinny zaczynać się po jednej stronie, a konkretnie po stronie radnych, bo tak naprawdę twierdzenie, że brak należytej współpracy z burmistrzem jest zasługą radnych, jest gołosłowne. Podpieranie się przy tym twierdzeniem, że radni są niekompetentnymi ignorantami, a przy tym wykazują się indolencją i złą wolą, są nader mocnymi i nieuzasadnionymi sformułowaniami budzącymi niesmak i chyba są obliczone na wytworzenie złej atmosfery wokół Rady Miasta. Takie opinie i sądy o radnych z pewnością niczemu dobremu nie służą, a mogą być skuteczną przyczyną pogłębiania się braku współpracy radnych z burmistrzem. Radni tworzący Radę Miasta, demokratycznie wybrani w wyborach samorządowych i reprezentujący swoich wyborców muszą mieć prawo do stworzenia swoich opinii w przedmiotowych sprawach, z którą to opinią zawsze powinien się liczyć burmistrz. Nie liczenie się z umotywowanymi przekonaniami Rady Miasta reprezentującej przecież wolę mieszkańców miasta i gminy tworzy wzajemną nieufność, osłabiającą więzy wzajemnej współpracy, a tym samym wytwarza destrukcyjne czynniki osłabiające i hamujące prawidłowe funkcjonowanie gminy. Za brak prawidłowego funkcjonowania gminy i wiążące się z tym zahamowanie jej rozwoju, to nie radnym wyborcy wystawią rachunek, a burmistrzowi, który od początku swojej kadencji jakby dążył do autokratycznego sprawowania władzy w gminie. Wierzymy jednak, że sytuacja szybko ulegnie zmianom i losy gminy potoczą się normalnym trybem.
Zofia Ołdak, Jasienica – Górki
Komentarze do artykułów: