ST 8 (88)/2014 BLISKIE SPOTKANIA Z HISTORIĄ: CZY BYŁO WARTO…?

Dodane w:: Historia,Numer 8 (88) sierpień 2014 |

Tegoroczne wakacje przyniosły szczególną, bo 70. rocznicę powstania warszawskiego. Jak zwykle takie momenty stają się okazją do gorętszych niż zwykle dyskusji: czy było warto, kto jest odpowiedzialny za tyle ofiar i takie zniszczenia, co można było zrobić lepiej? Zastanawiamy się, czy jesteśmy narodem, który lubi pławić się w tragediach i świętować porażki?

Pytanie, czy było warto w mojej ocenie jest zupełnie bezzasadne. Dlaczego? Cóż, jeśli weźmiemy kartkę i zrobimy ekonomiczny bilans zysków i strat, to ocena będzie jednoznaczna: śmierć najlepszych synów i córek młodego pokolenia, masakra ludności cywilnej, zniszczone doszczętnie miasto, stracone bezpowrotnie dzieła sztuki itd. Z drugiej strony z moich osobistych rozmów z powstańcami warszawskimi wyłania się taki oto obraz: byliśmy młodzi, każdy z nas kogoś stracił podczas okupacji, cierpieliśmy długie lata niewoli niemieckiej pełne strachu, terroru i śmierci – chcieliśmy w końcu odpłacić im, walczyć z bronią w ręku, „chcieliśmy być wolni i wolność sobie zawdzięczać”. Inni mówią, że za te kilka dni wolności, za to poczucie wspólnoty narodowej gotowi byliby iść po raz kolejny do walki. Wydaje mi się, że ferowanie takich jednoznacznie potępiających decyzję o powstaniu wyroków zwłaszcza przez ludzi, którzy nie przeżyli wojny i okupacji, jest nieuprawnione. A gdy topi się dziecko i ojciec nieumiejący pływać rzuca mu się na ratunek i ginie, czyż nazwiemy to głupotą? Nie, mówimy o bezgranicznej miłości, która nie kieruje się wyrachowaniem. Chyba w podobnych kategoriach należy patrzeć na powstanie. Ówcześni młodzi ludzie zostali wychowani przez swoich rodziców w takim poczuciu miłości do ojczyzny, że nie wyobrażali sobie innego zachowania, innej postawy. Jedna z uczestniczek Urszula Kurkowska-Katarzyńska powiedziała: – W piśmie powstańczym „Barykada” był wiersz anonimowego autora: „W szacie z płomieni, – z ciałem w krwi i bliznach,/ Wirem pocisków uskrzydlona,/ Triumfująca,/ W pożarnym ogniu zórz/ Wstaje Ojczyzna.” Jeśli pomogliśmy Jej powstać, to, było warto!

Bardzo trafne wydaje mi się również stwierdzenie, jakie padło z ust Prezydenta RP Bronisława Komorowskiego podczas spotkania z powstańcami warszawskimi na Placu Krasińskich 31 sierpnia 2014 r.: – Nie wszystko w życiu jednostek i narodów musi się opłacać, czasami po prostu trzeba się zachować przyzwoicie. Nie wszystko, nie zawsze musi „być warto”! Czasami po prostu inaczej nie można. I czasami trzeba za wolność płacić, a nie tylko z niej korzystać.

Autorka felietonu z powstańcem warszawskim, panem Eugeniuszem Tyrajskim ps. Sęk (rocznik 1926) podczas obchodów 70. rocznicy wybuchu powstania warszawskiego (fot. archiwum autorki)

Autorka felietonu z powstańcem warszawskim, panem Eugeniuszem Tyrajskim ps. Sęk (rocznik 1926) podczas obchodów 70. rocznicy wybuchu powstania warszawskiego (fot. archiwum autorki)

Czy dowódcy powstania mogli podjąć inne decyzje? Na pewno tak. Ale znów spójrzmy nieco z innej strony. Ówcześni przedstawiciele rządu na emigracji czy dowódcy Armii Krajowej w kraju nie mieli łatwego kontaktu. Przekazywanie wiadomości odbywało się przez kurierów, którzy niejednokrotnie trafiali w ręce Niemców, a poza tym podróże były czasochłonne. Pamiętajmy, że dziś mamy telefony komórkowe, e-maile itp. i nie udaje nam się w wielu wypadkach właściwie porozumieć. Poza tym dziś znamy fakty, oni opierali się na często sprzecznych przesłankach. Najbardziej jednak dla mnie niebezpiecznym zjawiskiem, jest obarczanie przywódców powstania warszawskiego odpowiedzialnością za śmierć tysięcy powstańców i cywili. Tymczasem za ich śmierć odpowiedzialni są Niemcy! Zwróćmy uwagę, że na chwilę przed wybuchem powstania, okupanci zażądali stawienia się 100 tys. mężczyzn do kopania umocnień ziemnych. Zgłosiła się garstka. Z pewnością Niemcy nie puściliby tego płazem, gdyż był to jawny bunt Miasta. Ileż razy zresztą udowadniali, że morderstwo setek niewinnych ludzi nie robi na nich żadnego wrażenia. Można też podejrzewać, że wielu młodych walczących w szeregach AK trafiłoby do rosyjskich więzień i zostało straconych tak, jak stracono polskich oficerów w Ostaszkowie, Miednoje i innych. Dlatego uważam, że tej perspektywy nie wolno nam stracić z oczu – to Niemcy są odpowiedzialni za to, co stało się w Warszawie w 1944 r.

Na zakończenie jeszcze jedno spostrzeżenie wynikające z pracy wolontariusza i w Muzeum Powstania Warszawskiego, i w Stowarzyszeniu Opieki nad Grobami Żołnierzy Batalionu „Zośka” oraz z obserwacji podczas uczestnictwa w różnych wydarzeniach związanych z kolejnymi rocznicami powstania warszawskiego. Coraz więcej osób otwarcie, z dumą prezentuje swój patriotyzm, nie wstydzi się polskości, przyznaje się do tego, że określony system wartości jest dla nich ważny. Obserwuję młode małżeństwa z dziećmi uczestniczące zarówno w oficjalnych obchodach 70. rocznicy powstania warszawskiego, jak i w tych wydarzeniach, które bardziej zaliczyć można do pop-kultury. To jest wspaniała, odpowiedzialna, rodzicielska postawa, bo: „Czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci”. Właśnie dlatego, że rodzice powstańców z 1944 r. wychowywali ich w duchu patriotycznym, nie wahali się oni i byli gotowi złożyć najwyższą ofiarę dla swej ojczyzny. Dziś wystarczy, że zadbamy o otoczenie i środowisko, będziemy wrażliwi na potrzeby drugiego człowieka, okażemy szacunek bohaterom narodowym czy symbolom. Ale tej postawy uczą przede wszystkim najpierw rodzice a potem szkoła. Tymczasem niektórzy chcą nam wmówić, że świętujemy porażki. Nic bardziej mylnego. To celebracja wspólnoty narodowej, to radość, że takie wartości jak miłość do ojczyzny, odpowiedzialność, przyjaźń są dla nas istotne, to wreszcie chęć wyrażenia szacunku wobec tych, którzy poszli na barykady bez kalkulowania, bez wyrachowania, z przekonaniem, że wywalczą wolność jeśli nie dla siebie, to dla nas. Jeszcze możemy tych bohaterów mieć przez chwilę obok siebie, więc bierzmy z nich przykład i nie starajmy się od razu w ich życiorysie szukać ciemniejszych kart. To bardzo ważne, by znaleźć bohaterów, którzy staną się dla nas wzorcami osobowymi, bo wówczas łatwiej dążyć do osiągnięcia doskonałości.

Ewa Żmudzka

Reklama

Dodaj komentarz